Synteza bitwy


 
Prolog
 
W czerwcu 1915 roku węgierski korespondent Ferenc Molnár przejeżdżając przez Limanową pisał: „Na szczycie wzgórza przerzedzona brzezina „Birkenwäldchen”, setki razy wymieniona w wojennych komunikatach huzarska Golgota. Jakże jest teraz spokojna, piękna, obojętna.” Przeszło po stu latach wzgórze cmentarne Jabłoniec nadal jest symbolem węgierskiego heroizmu, miejscem pamięci naszego bratniego narodu pielęgnowanym fizycznie przez pamięć pokoleń Limanowian. Węgry są za to wdzięczne i chcą odwiedzać Jabłoniec coraz częściej. To właśnie pod Limanową, rozegrał się ostatni akt bitwy łapanowsko – limanowskiej i to właśnie węgierski opór ostatecznie i definitywnie złamał słynny walec parowy, który znalazł się w odwrocie – panicznym odwrocie. Bez Jabłońca i wstrzymania potopu carskiego 1914 nie byłoby spokoju do zorganizowania przełamania pod Gorlicami w maju 1915.
 
Geneza.
 
         Pomysł stoczenia bitwy na obszarze położonym na pd. – wsch. od Krakowa zrodził się w sztabie austro - wegierskim wskutek analizy sytuacji na froncie w dniu 26 listopada 1914. Sytuacja ta nie była korzystna. 1.,2., i 4., Armia walczył na płn. – wsch. od Krakowa z masami wojska carskiego napierającego w kierunku Śląska. Daleko na pd. – wsch. 3. Armia traciła terytorium w okolicach Przełęczy Dukielskiej pozwalając na wlewanie się 8. Armii Brusiłowa na terytorium Węgier. Dodatkowo przestrzeń między tymi Armiami o długości ok. 100 km wypełniała z lukami słaba grupa armijna gen. Ljubočicia, która mogła być łatwo pokonana, stwarzając okazje otwarcia wolnej drogi na Wiedeń dla Armii Cara.  Priorytetem dla Rosjan stało się w tym czasie odcięcie Krakowa, w co miała być również zaangażowana Armia Brusiłowa decyzją głównodowodzących z 21 listopada 1914. Nie była jednak wtedy w stanie posłać wojsk w kierunku zachodnim, gdyż zbyt mocno wkroczyła w obszar węgierski. Potrzebny był jej kilkudniowy czas na zorganizowanie odwrotu i zabezpieczenie przełęczy karpackich. To sprawiło, że wspomnianego 26 listopada 1914 naczelne dowództwo cesarskie zdecydowało o przerwaniu walk na płn od Krakowa, przerzuceniu części sił na pd. – wsch. od Twierdzy Kraków i ataku na skrzydło 3. Armii Carskiej podążającej ze wschodu na Kraków. Przy czym założono, że grupa Ljubočicia wycofa się na umocnione pozycje na pd. od Krakowa, gen. dywizji Roth z przerzuconym koleją w okolice Chabówki XIV Korpusem (ok. 9400 karabinów) i przysłaną z Francji 47. Pruską Rezerwową Dywizją (ok. 10 000 karabinów) uderzy w skrzydło 3. Armii rosyjskiej, a osłonę od wschodu atakującym zapewni ulokowana w okolicach Tymbarku grupa osłonowa gen. barona Gyula Nagya (3200 kawalerzystów, 1200 karabinów). Zadania te zrealizowano, przy czy należy jeszcze dodać, że z grupy Ljubočicia wyodrębniono 10. Dywizje Kawalerii, która przez Nowy Targ miała doliną górnego Dunajca kierować się w kierunku Starego Sącza.
         3 grudnia rozpoczął się atak grupy Rotha. My skupimy się w rozważaniach na działaniach grupy Nagya (podporządkowanej również Rothowi), która miała zapewnić osłonę tyłów atakujących wojsk, a także rafinerii nafty w Sowlinach koło Limanowej, gdyż jak się okazało linie zaopatrzenia większości jednostek kończyły się właśnie w tamtym punkcie. Roth nie zauważając większego zagrożenia od strony Nowego Sącza nakazał gen.  Nagyowi wykonywanie zadań obronnych przez atak. Część grupy wraz z dowódcą została ulokowana na prawo od 47. Pruskiej Rezerwowej Dywizji, która zdążyła przedostać się w okolice Żegociny. Nagy został skierowany tam z licznymi zadaniami ofensywnymi w kierunku płn –wsch.. Reszta grupy pod dowództwem gen. hrabiego Bissingena zwróciła się od Limanowej na wschód w kierunku Nowego Sącza osiągając Kaninę (siedziba sztabu). W dniu 5 grudnia grupa prowadziła działania ofensywne przed Nowym Sączem zabezpieczając swoje lewe skrzydło poprzez ulokowanie w Marcinkowicach Legionistów Piłsudskiego. Grupa ta miała wyjaśnić nierozpoznaną sytuację pod Sączem od strony Limanowej. Podobne zadanie miała wykonać podążająca od Nowego Targu na Stary Sącz 10. Dywizja Kawalerii pod dowództwem gen. Lozertha. Jednak 6 grudnia z rana sytuacja właśnie od strony Nowego Sącza skomplikowała się.
Jako pierwsi z przeważającymi siłami wroga zetknęli się Legioniści Piłsudskiego tocząc słynny bój pod Marcinkowicami. To dzięki ich poświęceniu wielki i niespodziewany pochód przybyłego od Przełęczy Dukielskiej VIII Korpusu gen. Orłowa został opóźniony o ok. 16 godz., co pozwoliło na zorganizowanie obrony pod Limanową. 6 grudnia zostały powstrzymane  definitywne działania ofensywne grupy gen. hrabiego Bissingena spod Sącza, a przewaga rosyjska zmusiła jego wojska do permanentnego cofania się w kierunku Limanowej. Na południe od Kaniny 10. Dywizja Kawalerii zdobyła jeszcze Stary Sącz, ale później nie mogła zdobyć nowych terenów przez co z dowództwem  pożegnał się gen. Lozerth. Roth do końca nie chciał wierzyć w potężną kontrofensywę rosyjską od strony Nowego Sącza. Inne informacje posiadało dowództwo naczelne, które dla zrównoważenia sił w tym rejonie wysłało z Krakowa do Tymbarku między innymi 39. Dywizje Piechoty Honvedu w dniu 7 grudnia. Ten sam dzień był jednak dniem czarnego pesymizmu na odcinku przed Limanowa. Gen. Roth skierował do Kaniny gen. Nagya by ten przygotowywał obronę tego odcinka. Nie pozwolił on opuścić tych pozycji, ponieważ sam nie zamierzał zaniechać działań ofensywnych swoich głównych sił walczących na płn. i płn. – zach. od Limanowej. Jednak mrowie carskiego wojska i praca ciężkiej artylerii wpływała deprymująco na sztab w Kaninie. W obliczu wyraźnej przewagi alarmem bojowym zostały objęte również odziały landszturmu, które liczyły, że ich udział w bitwie ograniczy się jedynie do kopania rowów przed Limanową. Kilka oddziałów tych formacji jeszcze tego wieczora miało opuścić swoje stanowiska w obliczu straży przednich wroga. Z kolei poszczególne formacje 10. Dywizji Kawalerii, po rozpoznaniu, iż główny impet carskiego uderzania podąża bezpośrednio na Limanową w ciągu dnia zaczęły przemieszczać się z obszaru górnego Dunajca i okolic Starego Sącza w kierunku Kaniny pokonując zimowa naturę beskidzkich gór. Pesymizm wieczoru 7 grudnia dopełniły nie tylko informacje o odejściu landszturmu ze stanowisk i pierwsze pożary poczynione przez artylerię rosyjską w Limanowej, ale przede wszystkim decyzja generałów Nagya i Bissingena o poddaniu Kaniny i oddaniu się do dyspozycji gen. Rotha. Zmęczeni Legioniści odpoczywali wraz z Piłsudskim w Limanowej, a na linii Jabłońca byli lokowani pierwsi obrońcy - przedstawiciele 10. Dywizji Kawalerii zmęczeni całodziennym marszem.
 
Bitwa obronna 8-10 grudnia 1914
 
         Dzień 8 grudnia to dzień wielkiego przygotowania do bitwy. W nocy z 7 na 8 grudnia do sztabu gen. Rotha w Dobrej zgłosił się gen. hrabia Herberstein, który miał objąć dowództwo nad 10. Dywizją Kawalerii zastępując gen. Lozertha. Roth przydzielił jednak temu dowódcy zadanie kierowania wszystkimi siłami pod Limanową przyjmując jednocześnie dymisję Nagya i Bissingena. Tymczasem role gospodarza na nowym odcinku obrony przyjął dowódca I batalionu 59. Pułku Piechoty mjr Niedereder wstępnie rozdzielając siły na liniach obrony. Linie obrony ciągnęły się od Łysej Góry na płn. –wsch. od Limanowej dalej w kierunku pd. przez ówczesne osiedle Mordarka do szosy Limanowa – Sącz (odcinek załogi „Mordarka” – austriacki). Dalej od wskazanej szosy do Wzgórza Jabłoniec i dalej na pd. w kierunku Wzgórza Golców (odcinek załogi „Jabłoniec” – węgierski). Załoga „Mordarka” to głównie zgrupowanie I batalionu 59. Pułku Piechoty z Salzburga oraz landszturmu. Załoga „Jabłoniec” do bohaterscy huzarzy z 10. Dywizji Kawalerii wzmacnianej podczas bitwy landszturmem, napływającymi honvedami z 39. Dywizji Piechoty Honvedu oraz kilkoma jednostkami z 11. Dywizji Kawalerii. Gen hrabia Herberstein osobiście wizytował pole bitwy i jednostki tego dnia. Szczupłość sił nie zapewniła ciągłości frontu na całej długości (odcinek pomiędzy pd. stokiem wzgórza Jabłoniec, a Golcowem) Wzgórek znajdujący się w połowie odległości między Jabłońcem, a Golcowem obsadził płk. Muhr wraz z częścią elitarnego 9. Pułku Huzarów i z landszturmem. Kolejna część tego pułku i kolejna część landszturmu została osadzona na strategicznym wzgórzu Golców. Herberstein widząc niepewność landszturmistów z Galicji Wsch. rozparcelował ich pomiędzy Huzarów, co było dobrym zabiegiem, gdyż nie raz podczas dalszych godzin bitwy te formacje miały zakusy do cofnięcie się z linii obrony. Pesymizmem napełniał tego dnia wszystkich obrońców ogrom wojsk nieprzyjacielskich widoczny na wzgórzach przed liniami obrony.
         Ciągłość frontu zapewniona od szosy Limanowa – Sącz przez wzgórze Jabłoniec ku jego południowym stokom sprawiła, że ataki przeprowadzone na ten odcinek w dniu 9 grudnia zostały odparte, mimo, iż w kilku przypadkach były problemy z postawą landszturmu. Problem pojawił się na odcinku pomiędzy Jabłońcem, a Golcowem oraz na samym Golcowie. Rosjanie rozpoznali lukę w froncie i właśnie tam skupili impet swoich ataków. Już w pierwszych godzinach ataku zaczęła uginać się obrona grupy rtm. Bernol ka (landszturm, część 9. Pułku Huzarów) na Golcowie. Konsekwencją było zajęcie przez Rosjan tego wzgórza na przeszło dwa dni. Równie groźnie zrobiło się na pozycjach obronnych płk. Muhra, które ok. godz. 14 zostały przez niego oddane. Ale na szczęście nadeszły posiłki. Już z nocy z 8 na 9 grudnia pojawiły się pierwsze oddziały 39. Dywizji Piechoty Honvedu przysłane koleją z Krakowa. W sumie w dniu 9 do walki włączyła się cała 78. Brygada Piechoty Honvedu, jednak brak synchronizacji działań poszczególnych pułków nie przyniósł pożądanych wyników dla bitwy. Bowiem 16 Pułk Piechoty Honvedu z Bańskiej Bystrzycy wykonał po marszu z miejsca rozładunku przez Starą Wieś od zachodu atak na zajęte już przez Rosjan wzgórze Golców. Bez rezultatu, ze względu na otwartość terenu i strome zbocze. Pułk wycofał się na wzgórza na zachód od Starej Wsi tworząc trwały odcinek frontu w tamtym rejonie. Wielu żołnierzy z tej formacji miało problem z odwrotem na otwartym terenie pod lufami wroga i wykonało go bądź pod osłona nocy, bądź następnego dnia. Z kolei za opisywanym pułkiem na obszar pomiędzy Jabłońcem, a Golcowem została skierowana część 10. Pułku Piechoty Honvedu z Miszkolca (druga część miała wzmocnić bezpośrednio Jabłoniec). Atak zsynchronizowany z odwrotem Muhra przyniósł efekt w postaci odbicia terenu pomiędzy Jabłońcem, a Golcowem z nawiązką. Niestety Golcowa nie dało się już odbić.  Zaplanowano jeszcze dodatkowy atak tej formacji na Golców w nocy z 9 na 10 grudnia. Niestety romantyczna walka bagnetowa w świetle księżyca, w ekstremalnym terenie nie przyniosła rezultatu. Rosjanie na dobre rozgościli się na Golcowie okopując się i budując ziemianki dla oficerów. 
Dzień 10 grudnia stał się dniem kryzysowym całej bitwy łapanowsko – limanowskiej. Wojska operujące na płn. i płn. – zach. od Limanowej traciły terytorium, pod samą Limanową walka nabierała charakteru wojny pozycyjnej, trwała wymiana ognia artyleryjskiego. Dopiero wieczorem rozpoczęła się realizacja ciekawego projektu taktycznego. 77. Brygada Piechoty Honvedu po zakończeniu rozładunku w Tymbarku została skierowana przez góry (Słopnice – Zalesie – Cichoń – Ostra – Jeżowa Woda), by obejść Rosjan poprzez nocny marsz i uderzyć na stanowiska na Golcowie od pd. – wsch. To był ciekawy plan.
 
Szurmay
 
         Wyniki bitwy pod Limanową zależny był od poczynań Korpusu gen. dywizji Szurmaya, który oderwany od działań ofensywnych względem cofających się Rosjan z rejonu Bardejowa otrzymał rozkaz natychmiastowego marszu od Przełęczy Tylickiej na Nowy Sącz. Miał to osiągnąć marszem pomiędzy 8 grudnia, a 10/11 grudnia. Rozkaz był bezwzględny, a dowódca ostrożny, gdyż bał się o skrzydło rozciągniętej kolumny marszowej na wskutek nierozpoznania terenu na płn. – wsch. od lini Tylicz – Krynica – Maciejowa – Nowy Sącz. Dlatego rozdzielił siły i 38. Dywizja Piechoty szła właśnie od Tylicza na Nowy Sącz, a dywizja piechoty gen. dywizji Kornhabera ze Słowacji przez Izby, Polany na Florynkę, gdzie napotkała znaczne siły rosyjskie. Okazało się, że ten odział w dniach 10/11 grudnia natrafił na zmierzający pod Limanową XXIV Korpus Carski. Ta siła mogła rozstrzygnąć bój pod Limanową. Również 38. Dywizja Piechoty została zatrzymana pod Nawojową przez część VIII Korpusu. Te wszystkie zdarzenia nie pozwoliły na osiągniecie Nowego Sącza w oznaczonym terminie, ale pozwoliło związać znaczne siły zagrażające Limanowej.      
 
Rozstrzygnięcie
 
11 grudnia 1914 po godz. 5 rano rozpoczął się czas zamiany na liniach obrony na stanowisku „Jabłoniec”. Odpoczywający poprzedniego dnia na zapleczu bitwy (Słopnice, Zamieście) huzarzy, po odstawieniu koni w Liamanowej mieli wymienić kolegów. Rosjanie w kompletnych ciemnościach wykonali jednak skuteczny atak na sam szczyt wzgórza tratując tamtejszych obrońców. Tylko dzięki bohaterstwu obsługi karabinów maszynowych udało się podtrzymać ogień na tyle długo by nie wygasić walk. Ze skutecznym kontratakiem przyszedł bohaterski oddział płk. Muhra odbijając pozycje i tracąc prawie wszystkich dowódców i dużą liczbę żołnierzy. Pierwszy świt ukazał śmiertelne żniwo krwawej walki wręcz, gdzie huzarzy bili Rosjan kolbami karabinów. Lecz to był dopiero początek sądnego dnia. Rosjanie posyłali kolejne ataki na linie Jabłońca, huzarzy je odpierali. Pole bitwy zapełniło się ciałami poległych. Prawdziwa tragedia zaczęła się jednak od godz. 9:00 kiedy artyleria rosyjska wznowiła atak na linię obrony po obydwu stronach szosy Limanowa – Sącz, na płn. stok Jabłońca i załogę „Mordarka”. Śmierć przyniosła krwawe żniwo. Zdarzały się szwadrony huzarów, w których stan osobowy spadał do zera. Po godz. 10 padło lewe skrzydło stanowiska „Jabłoniec”. Świadkowie zdarzeń nie widzieli już stanowisk załogi „Mordarka” Limanowa stanęła przed Rosjanami otworem. Trwali jedynie huzarzy w okolicach szczytu i pd stoku Jabłońca.
         Sztab bitwy już od rana był przekonany, że dotychczasowa linia obrony nie utrzyma się. Od rana zatem trwała gorączkowa budowa nowej linii obrony opartej na od wschodni kraniec Limanowej, poprzez wzgórze dzisiejszego Osiedla Zygmunta Augusta i dale na pd. A gdyby i to nie pomogło saperzy budowali linie zaporowe na wzgórzu Lipowe. Gen. Roth sprowadził też na tę linię żołnierzy z 81. Pułku Piechoty. Gdyby Rosjanie kontynuowali atak to może ta linia ustabilizowałaby front nawet do maja 1915 roku. Ale tak się nie stało, gdyż aktywność 3. Armii Cesarskiej na wschodzie, związanie posiłków carskich w okolicach Florynki przez dywizję Kornhabera oraz Szurmaya pod Nawojową, a także liczne błędy dowódców VIII Korpusu Rosyjskiego sprawiły, że najpierw ucichła rosyjska artyleria, a potem zaczęli wycofywać się żołnierze z okolic Jabłońca. Huzarzy wytrwali do końca na stanowiskach, mimo rozkazów odwrotu.
         Trochę zawiodła 77. Brygada Piechoty Honvedu, która po dobrym nocnym marszu nie włączyła się do walki w godzinach przedpołudniowych, kiedy była najbardziej potrzebna. Wszystko to stało sie nie tylko wskutek ciężkiej zimowej aury w górskim lesie poprzecinanym jarami, ale głównie przez niezdecydowanie dowództwa, które wyczekiwało na potwierdzenie rozkazów ataku w nieco innym miejscu niż planowano. W ostateczności atakiem w godzinach popołudniowych udało się na tyle zaskoczyć Rosjan z kierunku pd. – zach. na Golców, że zaczął się paniczny odwrót wszystkich formacji rosyjskich z pola bitwy pod Limanową. To był sukces. Wprawdzie nie udało się zdobyć Golcowa przed zapadającymi ciemnościami, ale jego zajęcie następnego dnia było już tylko formalnością. Straż tylna VIII Korpusu Carskiego wycofała się pod osłona nocy z tego wzgórza. 12 grudnia stał się dniem odwrotu Rosjan i pościgu zwycięzców. I działo się tak nie tylko pod Limanową, ale również dalej na północ od niej, na dalszych odcinkach frontu. Walec parowy przeszedł do historii wojskowości.  
 
 
 

Popularne posty z tego bloga

Wreszcie razem - czyli promocja w Nowym Sączu